Ano piszczy tak, że się nadal nie poddaję, co prawda na wagę nie wchodzę, żeby się nie stresować, ale i tak się zastanawiam jaki będzie wynik po tym tygodniu :))
Po migrenowym ataku trwajacym niemalże 3 dni z hakiem wróciłam, wczoraj mnie lekko jeszcze łupało tu i ówdzie, ale stwierdziłam, że nie ma co jęczeć (tak tak cwaniakuję, bo już mogłam jako tako funkcjonować) i pojechałam na siłkę.
Pierwsze orbitrek - 20 min, 10 min najniższy poziom, kolejne 10 min 3 poziom - tak w ramach rozgrzewki przed bieganiem.
Potem 30 min. bieg na bieżni...
co do kalorii to nie wiem, bo nie ustawiłam tego, a poza tym o ruch chodzi a nie o kalorie, no dobra o kalorie też, ale chyba niewiele wczoraj tego bylo...
potem ćwiczenia: biceps 4 x 20
przysiady z obciążeniem 4 x 20 - ostatnia seria z przytrzymaniem w przysiadzie 3 sek.
potem wypady - prawa lewa noga 3 x 10 - jakoś po tych przysiadach wcześniejszych uda mnie paliły już lekko
no i pora na ręce i ramiona na maszynach
potem tradycyjnie moja seria brzuszkow
rozciaganie i do domu, bo mnie dziecię smsem przywołało, żebym zdążyła zanim pojdzie spać...
od razu mi lepiej po tych ćwiczeniach, dziś natomiast trening w domu - co prawda nie wiem jeszcze jaki ale cos sie wymyśli :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz